Z dzieckiem na rower – w Warszawie
Gdzie z dzieckiem w Warszawie można jeździć na rowerze? Otóż nie tylko po ścieżkach zlokalizowanych w przy ruchliwych stołecznych arteriach komunikacyjnych. Jest wiele miejsce, gdzie jadąc rowerami nawdychamy się naprawdę świeżego powietrza, podpatrzymy przyrodę i poczujemy, że żyjemy! W „dzisiejszym odcinku” coś dla osób mieszkających na Tarchominie, w okolicach Mostu Północnego.
Gdzie z dzieckiem na rower w Warszawie?
Gdzie z dzieckiem na rower? Zacznijmy od prawobrzeżnej Warszawy – Tarchomina. Ci, którzy zamieszkują te tereny, szczególnie po lewej stronie od ulicy Światowida, niemal codziennie docenią zalety umocnionego niedawno kostką brukową wału przeciwpowodziowego. Dzięki temu, że jego grzbiet jest utwardzony, można tam obecnie bez przeszkód w postaci błota i kałuż wypuścić się na spacer z wózkiem, czy przejażdżkę rowerem. Jedyny chyba dyskomfort (poza psami sra….ymi na trawniki, a tym bardziej ich właścicielami mającymi podejście „natura się tym zajmie, bo to szczątki organiczne jak w Puszczy Białowieskiej – więc nie sprzątamy”), powoduje dylemat, „kto na wale ma pierwszeństwo – piesi, czy rowerzyści”? Na czuja mogę stwierdzić, że ci pierwsi, bowiem nie ma nigdzie znaków ani pionowych, ani tym bardziej poziomych (na chodniku), że jest to droga dla rowerów. Ooops…
Koniec końców – piękna okolica. Jadąc od strony Nowodworów, w kierunku północnym możemy dojechać do samego Nowego Dworu Mazowieckiego, mijając po drodze pole golfowe, czy pastwisko z końmi (swoją drogą udało mi się strzelić fotkę jak Kossakowi obraz – sami oceńcie).
Trzeba jednak uprzedzić, że ze 2 km za Wodnikiem Szuwarkiem, o którym pisaliśmy już wcześniej >>> ścieżka z kostki się kończy, więc dalej jedziemy ścieżką „wydeptaną” – im dalej od Tarchomina tym węższą – w połowie drogi musicie trafić kołem w „rynienkę” pomiędzy wysoką na 10 cm trawą, a jeśli ktoś jedzie z przeciwka pamiętajcie o zasadzie, żeby trzymać się prawej strony – jak w ruchu ulicznym. Podsumowując wątek wyboru drogi na północ – liczcie się z jazdą „gęsiego”, jeśli chcecie porozmawiać, może być ciężko bez pokrzykiwania. Po jednej stronie macie Wisłę, po drugiej mijacie ogrodzenie – to płot parku okalającego Pałac w Jabłonnie – piękne miejsce, można „zahaczyć” >>>
Przejeżdżamy pod Mostem Marii Curie Skłodowskiej i jedziemy dalej
Ok., wybieramy więc jazdę wałem w kierunku południowym. Przejeżdżamy pod Mostem Marii Curie Skłodowskiej i jedziemy dalej chodnikiem wzdłuż wału. Chodnik jest szeroki, można wymijać pieszych. Jedziemy tak jak prowadzi. W pewnym momencie odbija lekko w lewo by doprowadzić nas do ujścia Kanału Żerańskiego do Wisły – na tyłach Elektrociepłowni Żerań – tak kiedyś na to mówiono, teraz te kominy zmieniły właściciela i zwie się to jakoś inaczej.
Przejeżdżamy piękną aleją (tu niestety bez kostki, więc podczas deszczu małe błotko) z obu stron drzewa – to, jak się okazuje uliczka Zarzecze. Na jej nieutwardzonym końcu po prawej stronie, w dole, w krzakach o dziwo znajduje się statek (!) – tajemniczy obiekt biorąc pod uwagę poziom wody („kałużowy”). Chciałbym kiedyś poznać jego historię – jego obecnych lokatorów raczej niekoniecznie….
Tu mamy do wyboru, jechać dalej w kierunku Modlińskiej i dalej ścieżką rowerową na Most Grota Roweckiego, lub zawrócić.
Ci, którzy wybiorą Most Grota, na jego końcu mają wybór – w lewo piękna ścieżka prawie przy Wiśle, nią miniecie od tyłu Centrum Olimpijskie i jeśli macie czas i nie marudzące dzieci, dojedziecie nawet do Centrum Kopernika.
Jadąc z Grota w prawo, jedziecie asfaltową ścieżką w kierunku Mostu Północnego – bardzo tłoczna, zarówno rowery jak i biegacze, ale warto. Przejeżdżacie pod mostem i możecie skręcić w prawo, pod górkę na most lub pojechać ze sto metrów dalej i skręcić na dół, na dróżkę w kierunku samego brzegu Wisły – cypelku, który widać z Mostu i który upodobali sobie wędkarze.
Wracając z cypelku, a właściwie już na nim, zaczyna się kolejna ścieżka – w prawo zjeżdżacie do Parku Młocińskiego – i tę trasę polecam. Jest przecudowna, przepiękna, śliczna, bajeczna, niespotykana, tajemnicza… Po drodze miniecie stację tramwaju wodnego, ale możecie też odbijać w węższe ścieżki wydeptane przez wędkarzy (i zakochanych) i cieszyć oko pięknym widokiem płynącej rzeki – ważne żeby będąc w jej pobliżu nie robić głębokich wdechów…
Chwilę możemy ochłonąć przy następnym cypelku – przygotowanym pod rowery, jak się domyślam to lewobrzeżna stacja dla promu po Wiśle (byliśmy tu już kiedyś, ale wówczas wyglądała całkiem inaczej >>>
Możecie wrócić tą samą drogą na Most Północny, lub w nagrodę za niemarudzenie zabrać dzieci na wizytę w Mc Donald’s – wystarczy wrócić ulicą Papirusów, mijając pod drodze „grillową polankę”, o której też już kiedyś pisaliśmy >>>
Doprawdy, po tym weekendzie, gdy na własnej skórze a raczej nogach, przekonałem się ile jest w Warszawie miejsce gdzie można w pięknych okolicznościach przyrody pojeździć rowerem, jeszcze bardziej nienawidzę Warszawskiej Masy (bez)Krytycznej – dziwni ludzie… >>>
Komu polecamy
– rodzicom z dziećmi (lub bez)
Komu nie polecamy
– osobom bez rowerów, dodatkowo niezarejestrowanym w Veturilo
Praktyczne wskazówki
– jeśli wybieracie się na dłuższą przejażdżkę sprawdźcie przed wyjazdem ile zaliczycie kilometrów, bo o ile jako rodzice macie większe rowery i koła, a często też kilkaset przerzutek, to Wasze pociechy namęczą się mocniej – nie zdziwcie się. Zawsze możecie je zabrać w drodze powrotnej…