Cyrk Zalewski – dziś prawdziwych cyrków już nie ma…
Słowo Festiwal użyte chyba celowo jako wabik – trochę na wyrost. W rzeczywistości ma z wydarzeniami tej rangi tyle wspólnego co festiwal dywanów tureckich w hali sportowej dzielnicowego ośrodka sportu i rekreacji.
Pamiętacie to z czasów naszej młodości? Wielki namiot, zapach zdeptanej trawy, wszędzie walające się trociny, prawdziwą orkiestrę nad wejściem na scenę, napoje w woreczku, program pokazu odbity na xero dzierżony w rękach przez podekscytowany tłum, kolejki do toalet?
Otóż z tamtych czasów zostało już tylko to na końcu. W porównaniu z tym co pamiętam z moich szczenięcych lat, całość została okrojona do wersji low-costowej. I tak, muzyka która grana była kiedyś na żywo przez kilkunastoosobową orkiestrę, teraz puszczana jest z komputera, przez Pana który jednocześnie akcentuje samodzielnie ważniejsze fragmenty ubogiego widowiska na perkusji. Namiot rzeczywiście jest ogromny, z tym że nie zyskuje na tym rozmiar sceny – po prostu gdzieś musiał się zmieścić kramik z jedzeniem i chińskimi pamiątkami. Loże dla VIP’ów przy scenie? Jakie loże ? 3 rzędy krzeseł obitych miękkim materiałem. Clown? Mam wrażenie że ja wyglądam zabawniej goniąc rano odjeżdżający sprzed nosa autobus. Gdyby nie dzieci – nie wiedziałbym kiedy się śmiać. Ale trzeba przyznać, dzieci rżały jak konie, które opisuję w kolejnym akapicie.
Masz dosyć siedzenia 2 h na drewnianej ławce w cyrku? Przeczytaj o placu zabaw przy Pl. Wilsona i weź tam dzieciaki
Sam program też dość ubogi. Dawniej na scenie gościły całe zastępy akrobatów. Dziś są to najczęściej duety, np. dwóch panów chodzących po linie 10 m. nad sceną, a raczej nad czymś, co rozwala całą dramaturgię – pompowanym materacem leżącym na ziemi. Same numery też dość kameralne. Przez chwilę miałem wrażenie, że ciekawiej wyglądają eliminacje do Mam Talent – te wstępne eliminacje.
Tato, a dlaczego ten pan bije konia? Krępujące pytanie, prawda? Ale mówię jak jest! – młody zadaje to pytanie widząc pana trzaskającego batem jednego z podopiecznych podczas tresury koni…
To co podobało się nam najbardziej, to jazda motocyklami w metalowej kuli, a biorąc pod uwagę rozmiar – kulce. Najbardziej widowiskowa część show. Powiem szczerze, że nigdy wcześniej nie widziałem syna tak pobudzonego – był nakręcony niczym senator Piesiewicz.
Komu polecamy
– o dziwo wszystkim, każde dziecko musi zaliczyć cyrk, jak weźmiecie je teraz, nie będzie Was już więcej męczyło
Komu nie polecamy
– obrońcom zwierząt- zobaczycie tam sceny mrożące krew w Waszych żyłach (słonie stojące na przednich nogach, foki wygłupiające się w zamian za zwłoki ryb itp.)
Praktyczne wskazówki
– nie śpieszcie się, kolejka do kas jest mała, a samo przedstawienie jest opóźnione o 10-15 min, aż widownia będzie jako tako zapełniona
– nie liczcie na to że będzie można robić zdjęcia. Na wstępie informują o zakazie, pewnie chodzi o lampy błyskowe które mogą rozproszyć zwierzęta (stąd w tym wpisie nie uraczycie zdjęć z wnętrza cyrku)
– jeśli sformułowanie Festiwal Cyrkowy kojarzy Wam się z tym czym mi – tj. relacją z Festiwalu Cyrkowego anno Domini 1970 w Monte Carlo na Polsat 2, nie idźcie tą drogą, będziecie rozczarowani
Dziś prawdziwych cyrków już nie ma… (chyba)